Czasem trafia do mnie klient i mówi: „Wie Pani, ja to wszystko sam napisałem, ale coś nie działa.” No właśnie – i to „coś” to często słowo. A raczej: jego brak, nadmiar, nie to słowo co trzeba.
Bo wiesz, pisać potrafi każdy. Ale pisać tak, żeby ktoś przeczytał do końca, zrozumiał, poczuł, a na końcu jeszcze kliknął – to już zupełnie inna historia.
Copywriting to nie jest sztuka pięknego pisania. To rzemiosło. Trochę jak stolarstwo. Jak dobrze przykręcisz zawias, drzwi się nie urwą. Jak dobrze postawisz nagłówek, klient przeczyta dalej.
Dobra treść nie musi być ładna
Niektóre z moich najlepiej konwertujących tekstów były… brzydkie. Bez metafor, bez poetyckich porównań. Zwykłe, proste zdania. Ale trafiały dokładnie tam, gdzie miały.
Bo kiedy klient szuka „jak pozbyć się wilgoci w piwnicy”, to nie chce esejów o kapryśnej aurze. Chce rozwiązania.
Pisanie to nie wena
Zacznijmy od tego, że copywriter nie czeka na wenę. On siada i pisze. Czasem świetnie, czasem średnio, czasem trzeba przeredagować pięć razy. Ale robotę trzeba zrobić – i to najlepiej przed deadlinem.
Szukasz pisarza? Kup sobie książkę.
Szukasz skutecznego tekstu? Weź copywritera.
Trzy proste prawdy
Na koniec – trzy rzeczy, które powtarzam klientom (i sobie):
- Lepiej jasno niż ładnie.
- Nie pisz dla siebie – pisz dla czytelnika.
- Dobry tekst nie sprzedaje. Dobry tekst sprawia, że klient sam chce kupić.
Tyle. Bez spiny. Copywriting to nie magia. Ale dobrze zrobiony – działa jak zaklęcie.




